Smolna grill contest 2015

Już po raz dziesiąty na Smolnej panowie i panie na swoich rowerkach konkurowali o miano najbardziej ekstremalnego ridera w Trójmieście. Było szybko, wysoko, czasami śmiesznie, a czasami bolało. Zapraszam do obejrzenia małej fotorelacji z X edycji Smolna Grill Contest.

Zjechało się całe mnóstwo osób, zarówno zawodników jak i kibiców. Część przyszła o kulach... 

Część ubrała się na Srebrzysku... 

Nie było niestety konkurencji dla czworonogów. 


Nie było też konkurencji "holenderski chill"...

...ale była konkurencja na najlepszy trik. Panowie latali wysoko, często wbrew prawom fizyki...

 Jedni starali się po prostu dolecieć...

Inni nie mieli pomysłu na lądowanie...

 ...a ekipa porządkowa co jakiś czas poprawiała trasę, żeby panowie mogli znowu...

 latać...

 i latać...

 i latać...

 naturalnie wszyscy latali, ale nie wszyscy lądowali z gracją...


 a wtedy panowie porządkowi znowu mieli robotę...


Trików było dużo. Łatwiejsze, trudniejsze, wszystkie efektowne. Chociaż z mojego punktu widzenia wszystkie były trudne...

Podobała mi się taka niepisana etykieta zawodników, za każdym razem gdy ktoś huknął o ziemię z wysokości kilku metrów, padało pytanie "jesteś cały?". Z punktu widzenia kogoś kto nie zna tego sportu i jest tylko obserwatorem takie pytanie było retoryczne... on nie mógł być cały, ale o dziwo znakomita większość była cała...

 Kilku gości latało naprawdę wysoko...

 Dla równowagi byli też fani niższych lotów...

 oraz fani lotów synchronicznych, parami...

 Gdy jedni latali z zacięciem akrobatów, obok rozgrywały się zawody zjazdowe. Z czasem i mocno pokręconą trasą zmagały się dziewczyny, dzieciaki i oczywiście panowie w wieku reprodukcyjnym i Ci którzy ten piękny wiek mają już za sobą :)

 Wydawać by się mogło, że zjechanie z górki to nic takiego... nic bardziej mylnego! O ile konkurencja na najlepszy trik była w swoim zamyśle bardzo łatwa - rozpędzić się, skoczyć, w powietrzu zrobić kilka salt nie trzymając żadną częścią ciała roweru, a później przeżyć i wylądować, bułka z masłem. Zjazd nie był tak oczywisty...

 Drzewa, korzenie, zakręty no i zjazd z naprawdę ostrej góry, a wszystko przy prędkości znacznie większej niż rozhulana na maksa SKM'ka...

Powiem szczerze, podziwiam... Jak przy takiej prędkości można jeszcze martwić się o lepszy czas, albo jak optymalnie wejść w zakręt, zamiast modlić się o życie?

 Ci goście jeżeli się modlą to robią to na górze, przed startem. Na trasie pozostaje już tylko skupienie i prędkość. 
 Gdy normalni ludzie nerwowo wciskają hamulec, oni pedałują jeszcze mocnej!

 a wszystko po to żeby przekroczyć linię mety...

 Usłyszeć oklaski kibiców...

rzucić rower w kąt i zjeść burgera popijając piwkiem... Chociaż mam wrażenie, że Ci goście nie rzucają rowerów w kąt, oni z nimi śpią! Piękna pasja, piękna miłość do rowerów i wspaniałe zawody, gorąco polecam kolejne edycje.

Komentarze

Popularne posty