Mazurski spacer we mgle...

Długo nie miałem czasu żeby przerzucić zdjęcia z aparatu do komputera i zobaczyć co ciekawego zrobiłem w długi listopadowy weekend (tylko dlaczego najbliższy długi, majowy weekend będzie taki krótki???). W końcu, dzisiaj miałem chwilę wolnego czasu i zaraz podzielę się efektem pewnego listopadowego spaceru we mgle. 
Gązwa, bo tam spacerowałem z aparatem w ponure jesienne popołudnie, to wieś pod Mrągowem. Dom rodzinny mojej narzeczonej i piękne miejsce na mapie polski. Miejsce piękne, otoczone lasami, rozlewiskami i polami, miejsce w jakiś magiczny sposób wypełnione spokojem i ciszą.
W Gązwie jestem całkiem często, we wszystkie święta, długie weekendy, wakacje i od czasu do czasu wybieramy się na weekend, żeby spotkać się z rodziną i odpocząć od Trójmiasta i codziennej pracy. 
Dzień był całkiem ciepły, ale mglisty i ponury. Po obiedzie wybrałem się z narzeczoną, córką sąsiadów i z dwoma uroczymi pasiakami na spacer. Psy przewracały się w błocie, dziewczynka dyskutowała ze swoją kumpelą, a moją partnerką, a ja robiłem zdjęcia... Sielanka.

Taka pogoda jakoś specjalnie nie sprawia, że każdy fotograf chwyta za aparat i biegnie robić zdjęcia, ale że postanowiłem robić zdjęcia jak najczęściej to wolny i w dodatku długi weekend musiał zaowocować kilkoma udanymi kadrami. 
Postanowiłem robić zdjęcia monochromatyczne, to najlepszy wybór w taką pogodę, no i zwyczajnie lubię czarno-białe zdjęcia. Brak kolorów na zdjęciach dodatkowo buduje ponury klimat listopadowych popołudni, więc zwyczajnie polecam robienie czarno-białych zdjęć zawsze wtedy gdy mamy słabą pogodę, niebo jest szare, a promienie słońca nie chcą przedrzeć się przez chmury. 
Światło wymagało użycia całkiem długich czasów naświetlania, a że nie chciałem na zdjęciach szumów (Zdjęcia były robione Nikonem D3000, a ten model słabo radzi sobie z wyższym ISO), otwierałem przesłonę do pełnego otworu. Mimo to dużo zdjęć wyszło poruszonych... Na szczęście zdjęcia, które chciałem, żeby wyszły... udały się. 
To zadziwiające jak pora roku i mglista aura potrafi zmienić sielankową scenerię polskiej wsi w miejsca rodem z horroru. Kilka miesięcy wcześniej robiłem zdjęcia w tym samy miejscu, ale latem i o zachodzie słońca, rezultat - gdybym nie wiedział, że to jedno i to samo zdjęcie powiedziałbym, że to dwa różne krańce świata... 

Polecam wszystkim, którym ciężko znaleźć czas na fotopasję na robienie zdjęć zawsze gdy ma się wolną chwilę, nawet gdy warunki nie sprzyjają, światło jest słabe, a najbliższa sceneria nie zapiera tchu w piersi. 
Czasami brakuje mi siły, ochoty, czy po prostu pasji żeby chwycić aparat w rękę i lecieć robić zdjęcia. Czasami wygrywa telewizor, czasami chcę spędzić czas z Emilką, a czasami lenistwo bierze górę i zostaję w domu. Każdy weekend, w który nie zrobię chociaż jednego zdjęcia strasznie mnie przygnębia... 

...ale gdy już zwalczę swoje lenistwo i z pasją zacznę wciskać migawkę to zawsze powstaje jakiś kadr, z którego jestem bardzo zadowolony, a gdy przez przypadek powstaje zdjęcie, z którego jestem mega zadowolony to miłość do fotografii rośnie jak szalona. 

Mimo, że spacer po Gązwie nie był planowanym wypadem na zdjęcia, a aparat wziąłem odruchowo, bo zawsze zabieram go gdy wychodzę na spacery, to okolica, mgła i mroczny klimat sprawiły, że tego dnia powstało dużo zdjęć, z którymi dzisiaj mogę się pochwalić. O tym czy zdjęcie jest dobre czy nie decydują ludzie, którzy na nie patrzą. Ja jestem zadowolony, a kiedyś, mam taką cichą nadzieję, moje zdjęcia będą wisiały w wielkich galeriach i wtedy ludzie ocenią, czy warto było patrzeć na świat przez obiektyw...

Komentarze

Popularne posty